System edukacji – potrzeby rynku pracy

Niedostosowanie sytemu edukacji do potrzeb rynku pracy jest kompleksowym problemem, którego skutkiem jest rosnące bezrobocie oraz malejące zapotrzebowania na absolwentów popularnych kierunków studiów. Liczba młodych ludzi kończących określone studia jest wręcz odwrotnie proporcjonalna do liczby miejsc pracy w wyuczonym zawodzie dostępnych dla nich na rynku.

Niedostosowania systemu jest dość ogólnym pojęciem, za którym kryje się wiele problemów społecznych, strukturalnych i ekonomicznych powstałych już w poprzedniej dekadzie. Wadliwość systemy edukacji zaczyna się już od szkolnictwa zawodowego. Jak wynika z raportu przeprowadzonego przez Biuro Analiz Sejmowych w roku 2007 „Szkolnictwo zawodowe wobec problemów rynku pracy”, oferta edukacyjna szkół zawodowych w Polsce nie odpowiada rynkowym wymogom. Analiza obrazu szkolnictwa pokazuje, że szkoły zawodowe zaczęto likwidować po roku 1989 między innymi ze względu na fakt, że społeczeństwo wykazało zwiększone aspiracje edukacyjne. Przykładowo według danych Głównego Urzędu Statystycznego w roku 1990 zasadniczych szkół zawodowych było 2995, do których uczęszczało około 814 uczniów, podczas gdy w roku 2005 szkół było prawie o połowę mniej, a uczyło się w nich około 230 uczniów.

W tym czasie zwiększyła się liczba techników i liceów ogólnokształcących. Z jednej strony zachęcało to do kontynuowania nauki w szkołach wyższych, ale jednocześnie zaniedbano prace modernizacyjne w pozostałych szkołach zawodowych. Wynikało to zarówno z braku pomysłu na ową restrukturyzację jak i z braku źródeł finansowania. Równie nietrafiona była reforma systemy edukacji rozpoczęta w roku 1999. W ramach reformy przekazano szkolnictwo ponadgimnazjalne i zawodowe pod opiekę powiatu, utworzono trzyletnie licea profilowane oferujące kształcenie ogólnozawodowe. Miało to na celu zmianę ze specjalistycznego kształcenia zawodowego w szkole na edukację ustawiczną w toku pracy zawodowej. Reforma nie spotkała się jednak z zainteresowaniem osób, które powinny być odpowiedzialne za jej wdrażanie na szczeblu lokalnym. Ponadto, w Polsce nie zostały stworzone nowoczesne programy nauczania, które przygotowywałyby do zawodów ujętych w klasyfikacji szkolnictwa zawodowego. Co więcej, sama klasyfikacja zawierająca takie grupy zawodów jak technicy, pracownicy biurowi, sprzedawcy, robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, operatorzy i monterzy urządzeń, uznawana jest za mało elastyczną. Skutkiem takiej sytuacji jest obecnie brak wykwalifikowanych fachowców. Technika kształcą w zawodzie kucharza, sprzedawcy czy ekonomistów, a odczuwa się niedobór innych, pożądanych pracowników. Jak mówi ekspert z firmy Manpower, Dagmara Bołusz: Zmiany w systemie edukacyjnym, jakie nastąpiły kilkanaście lat temu mają znaczący wpływ na obecny rynek pracy. Likwidacja szkół zawodowych czy technicznych skutkuje małą liczbą fachowców na rynku pracy. Obserwacje te potwierdza badanie Manpower „10 najbardziej poszukiwanych zawodów” – zarówno w badaniu z roku 2008, jak i 2009 na pierwszym miejscu listy znaleźli się wykwalifikowani pracownicy fizyczni, czyli m.in. elektrycy, cieśle, stolarze, murarze, hydraulicy czy spawacze. Myślę, że tej grupy możemy się także spodziewać na czołowym miejscu w najbliższym zestawieniu pracowników poszukiwanych przez pracodawców.

Szkolnictwo wyższe

Zmiany w szkolnictwie zawodowym skutkowały między innymi większym zainteresowaniem edukacją ogólnokształcącą i kształceniem w szkołach wyższych. W związku z tym szkolnictwo wyższe boryka się z przesyceniem i niedostosowaniem do rynku pracy. Podstawową kwestią jest w tym wypadku przeświadczenie, że obecnie każdy może studiować bez względu na predyspozycje czy poziom wiedzy wynoszony ze szkoły średniej. Mimo ostatniej tendencji spadkowej, w Polsce, według danych GUS, na początku roku akademickiego 2007/2008 w szkołach wyższych kształciło się 1937,4 tys. studentów podczas, gdy w roku 2000/2001 było to 1584,8 tys. studentów. Liczne szkoły prywatne kierują swoją ofertę do maturzystów nie bacząc na wyniki ich egzaminu maturalnego. Płacone czesne zwalnia z jakiegokolwiek obowiązku wykazania się podstawową wiedzą stanowiącą bazę do podjęcie dalszej edukacji. Posiadane braki już na samym początku ciężko nadrobić, jeżeli sam poziom nauczania jest na dramatycznym poziomie i przeświadczenie studentów, że opłata za studia zwalnia z jakiegokolwiek wysiłku poszerzania wiedzy.

Rysuje się tu kolejny problem wynikające z oferty edukacyjnej promowanej przez owe szkoły wyższe, które oferują głównie nauczenia w przedmiotach humanistycznych. Taka sytuacja wynika z faktu, że przez ostatnie lata najbardziej modnymi i reklamowanymi kierunkami były zarządzanie i marketing, pedagogika czy administracja.

Większość absolwentów decydowała się na studia humanistyczne, na czym traciły uczelnie techniczne. Obecnie mamy w Polsce deficyt studentów (jedne z najwyższych w Europie) na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych, które są najbardziej pożądane i które stanowią potencjał na rynku pracy. Jak mówi ekspert Akademickiego Centrum Karier Uniwersytetu Jagiellońskiego, Elżbieta Franaszek: podstawa programowa mająca gruntownie przygotować studentów do pracy często jest odrealniona w stosunku do dzisiejszego rynku pracy. Problem zaczyna się już na początku kiedy to przyszli kandydaci na studia, czytając w informatorze o kierunkach, uzyskują często niepełną lub nieprawdziwą wiedzę na temat zawodów jakie mieliby wykonywać po studiach (przykładowo: po stosunkach międzynarodowych praca w dyplomacji – możliwa ale praktycznie mało prawdopodobna zwłaszcza zaraz po studiach). Kolejny przykład może stanowić specjalność praca socjalna w ramach studiów pedagogicznych na Uniwersytecie Śląskim. Studenci pragnący być pracownikami socjalnymi będą musieli wzbogacić swoją wiedzy na specjalności socjologia – praca socjalna jeżeli pragną w przyszłości wykonywać ten zawód. Podobnie jest ze specjalizacją tłumaczeniową na filologii angielskiej Uniwersytetu Śląskiego. Kierunek może w pewnym stopniu poszerzyć nasze zdolności translatorskie, ale nie daje nam możliwości nazywania się mianem tłumacza, gdyż takowe możemy zdobyć zapisując się jedynie na kurs tłumaczeniowy.{mospagebreak}Problematyczne stają się również same programy nauczania. Jeżeli ktoś zdecyduje się na studiowanie kierunków humanistycznych ze względu na swoje zainteresowania czy predyspozycje, niekoniecznie sam tok studiów musi spełnić jego oczekiwania. Uczestnicy lutowej debaty o przyszłości szkolnictwa wyższego, którą zorganizował Instytut Lecha Wałęsy w Warszawie próbował wyjaśnić tę sytuację. Wykazana, że ze względu na większą ilość studentów zaocznych i wieczorowych w Polsce, obniża się również poziom nauczania.

Pracownicy naukowi pracują na wielu etatach, co powoduje, że nie realizują odpowiednio programów nauczania, które skupiają się na zagadnieniach czysto teoretycznych. Całą sytuację komentuje Elżbieta Franaszek: problem stanowi mały nacisk na kształcenie kompetencji (wiedzy, umiejętności, doświadczenia, praktycznej znajomości zagadnień z zakresu) na określonych stanowiskach pracy w zależności od branż i zawodów. Obecnie rozpoczęliśmy realizacje projektu „Diagnoza i rozwój kompetencji wyznacznikiem sukcesu na rynku pracy”, którego zadaniem jest przygotowanie studentów do przyszłego życia zawodowego poprzez skorelowanie wymagań pracodawców na rynku pracy z ich umiejętnościami oraz wiedza. Przekazywanie czysto teoretycznej wiedzy, bez zastosowania praktycznego okazuje się w dłuższej perspektywie w ogóle nieprzydatne.

Negatywnie przedstawia się również obraz polskiej przedsiębiorczości, który został zobrazowany w badaniach dotyczących wspierania rozwoju przedsiębiorczości akademickiej w Polsce w zakresie transferu technologii i innowacyjności”, przeprowadzonego w listopadzie 2005 roku i zrealizowanego na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Przedsiębiorczość akademicka, o ile takowa istnieje, napotyka na wiele barier i przeszkód. Możemy do nich zaliczyć niechęć do podejmowania ryzyka, wyuczona bezradność, nieumiejętność podejmowania decyzji, strach przed ponoszeniem odpowiedzialności, bariery uniemożliwiający rozpoczęcie działalności gospodarczej, w tym brak pomysłu, odpowiedniej wiedzy czy doświadczenie. Taka sytuacja wiąże się z nieodpowiednim kształceniem studentów, zbyt teoretycznym i ogólnym.

Rozwiązania

Głównym celem projektu „Diagnoza i rozwój kompetencji wyznacznikiem sukcesu na rynku pracy” jest, z jednej strony, umożliwienie studentom ocenę własnych kompetencji cenionych przez pracodawców, z drugiej strony natomiast pozwoli na podjęcie działań ukierunkowanych na zniwelowanie braków w owych kompetencjach. Realizacja projektu będzie możliwa dzięki współpracy z pracodawcami, którzy zaprezentują swoje oczekiwania względem kandydatów przygotowując 60 opisów najczęściej oferowanych stanowisk wraz z pożądanymi kompetencjami. Następnie, zostanie opracowane narzędzia informatycznego, które pozwoli ocenić swoje kompetencje zgodnie z kierunkiem rozwoju zawodowego. Narzędzie umożliwi również wyrażanie opinii pracodawców na temat studentów odbywających staż. Realizacja tego projektu umożliwi pozyskanie bardzo cennych informacji dla pracowników naukowych Katedry Zarządzania Kapitałem Ludzkim. Planowane działania obejmują wydanie dwóch publikacji promujących projekt oraz opisujących osiągnięte rezultaty, a także zorganizowanie dwóch ogólnopolskich konferencji.{mospagebreak}Istnieją również ogólnopolskie rozwiązania. Program Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego promujący tak zwane kierunki zamawiane czy kampania Centralnej Komisji Edukacyjnej dążąca do zmian postaw społecznych wobec matematyki są silnie zakorzenione w problematycznej sytuacji szkolnictwa wyższego. Wynika to z faktu, że w obecnie jest zapotrzebowanie na specyficzny rodzaj zawodów. Jak mówi Dagmara Bałusz: W związku z tym, że polskie społeczeństwo należy do tych starzejących się, w najbliższej przyszłości poszukiwani będą absolwenci m.in. medycyny, ochrony zdrowia, biotechnologii oraz inżynierii biomedycznej. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku specjalistów z zakresu internetu, technologii informatycznych i teleinformacyjnych. Te obszary rozwijają się bardzo dynamicznie i trudno dziś sobie bez nich wyobrazić funkcjonowanie większości firm.

Pierwszy z projektów zatem ma na celu zwiększenie liczby studentów na deficytowych kierunkach technicznych, przyrodniczych i matematycznych, drugi natomiast obalić stereotypy kojarzone z „królową nauk” i w perspektywie zachęcić do skierowania uwagi maturzystów na owe kierunku zamawiane. Istota tych programów wiąże się z faktem, że w Polsce nie brakuje psychologów, politologów, socjologów czy filozofów, ale architektów, matematyków, fizyków czy informatyków. A jeżeli, już potrzebujemy tych pierwszych to z pewnością takich wyposażonych wiedzy teoretyczną i praktyczną, których wyższe wykształcenie nie jest poświadczone tylko i wyłącznie dyplomem, ale i gruntowymi i obszernymi umiejętnościami.

Program „Kreator innowacyjności – wsparcie innowacyjnej przedsiębiorczości akademickiej” zachęca studentów i pracowników uczelni do podejmowania innowacyjnych przedsięwzięć, które będą stanowić pomost między nauką a gospodarką. Jednocześnie istotną kwestią staje się podnoszenie zdolności przedsiębiorczych kadr akademickich, w tym umiejętna komercjalizacja wyników ich prac badawczo-rozwojowych. Ponadto, nie bez znaczenia jest przedstawienie przedsiębiorcom innowacyjnych projektów powstających w środowisku akademickim.

Obraz polskiego szkolnictwa wyższego nie rysuje się zatem kolorowo. Błędy z przeszłości są teraz coraz bardziej widoczne i wpływają na kondycję rynku pracy. Tym niemniej wyraźnie sytuacja nie pozostawia obojętnych na to zarówno Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, jak i same uczelnie, które organizując kampanie i programy pracują nad poprawą sytuacji.

Zaloguj się Logowanie

Komentuj