Mamo znajdź mi pracę!

„Zapytaj o pensję…“ – słychać gardłowy szept w tle rozmowy, którą rekruterka
prowadzi z… mamą kandydata. Nadopiekuńcze mamy chcą pomóc, ale często
przeszkadzają swoim dzieciom w znalezieniu pracy. – Rodzice idą na łatwiznę.
Zamiast je wychowywać wyręczają je w przejmowaniu odpowiedzialności

– komentuje psychoterapeuta.

Operator wózka widłowego po jednym dniu pracy w nowym miejscu już się tam nie
pojawia. Rekruterka Work Express, agencji pracy tymczasowej która przyjmowała
go na to stanowisko dzwoni, żeby dowiedzieć się, co było powodem rezygnacji.
Telefon odbiera mama pana operatora i… zaczyna krzyczeć na rekruterkę: To ma
być praca?! To jest jakiś obóz pracy! Syn tam musiał nosić ciężkie rzeczy!
- Nadopiekuńcze mamy, choć zdarzają się też tatusiowie, to problem, z którym
mamy do czynienia coraz częściej. Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego,
że zamiast pomagać, szkodzą w ten sposób swoim, często już dorosłym, dzieciom
– mówi Aneta Nowak, specjalista do spraw rekrutacji Work Express, agencji pracy
tymczasowej, która wypracowała sobie autorskie, niestandardowe sposoby dotarcia
do pracowników.

Operatorze ubierz czapkę!

Joanna Grosiak pracuje w Work Express na stanowisku rekrutera od trzech lat.
Wciąż bulwersuje ją, choć jednocześnie coraz mniej dziwi sytuacja, w której mama
wyręcza syna w poszukiwaniu pracy.
- Mama dzwoni do nas, a synek siedzi na kanapie i ogląda mecz. Wiem to, bo w tle
rozmowy słychać telewizor, a od czasu do czasu także gardłowy szept kandydata do
pracy, np.: „mamo zapytaj o pensję!“. Kiedy pytam, czy syn może podejść do telefonu,
mama odpowiada, że jest bardzo zajęty, albo „pracuje“ – opowiada Joanna Grosiak.
Podobne sytuacje to dla rekruterów niemal codzienność. 23-letni mężczyzna, starający
się o posadę operatora wózka widłowego po rozmowie kwalifikacyjnej został skierowany
na badania lekarskie. Po powrocie z badań okazało się, że musi poczekać na pracę
jeszcze trzy dni. Pan kiwa głową i wychodzi z biura. – Po dziesięciu minutach wrócił
z mamą i tatą, którzy nakrzyczeli na mnie, że każę synowi tak długo czekać na podjęcie
pracy – opowiada Aneta Nowak, która wspomina inną rekrutację osób do inwentaryzacji w
sklepie. Do tej prostej pracy zgłosił się chłopak, któremu brakowało kilka miesięcy
do wieku 18 lat, więc potrzebował zgody rodziców na jej podjęcie. Na rekrutację
przyszedł więc z rodzicami. Tata zachowywał się OK, ale mama zarzuciła rekruterkę
tysiącem pytań o pracę syna. Jej nadopiekuńczość nie zdyskwalifikowała na szczęście
kandydata. Chłopak do dziś pracuje przy inwentaryzacjach.

Zdarza się też, że mama walcząc o pracę dla swojej pociechy, chce „na siłę“ zrobić z
niej ideał.
– Pamiętam jedną taką paradoksalną sytuację. Młody kandydat przyszedł do nas z kolczykiem

w uchu i wiatrem we włosach i nie był wcale zainteresowany ofertą. Na pierwszy rzut oka
widać było, że to mama postanowiła go „zresocjalizować“, czyli znaleźć mu pracę. W dodatku
bardziej dla spokoju własnego sumienia, niż dla niego – opowiada Joanna Grosiak.

Skrajnym przykładem nadopiekuńczości rodziców są sytuacje, w których strofują oni swoje
dzieci i w obecności rekrutera mówią np.: „Ubierz się“, “Załóż czapkę“, czy:
„Słuchaj! Pani do Ciebie mówi!“.

Kto komu pomaga?

Zdarza się też, że rodzic pojawia się z dzieckiem w agencji rekrutacyjnej w charakterze
zarówno szukającego pracy, jak i rekomendującego.
Kilka dni temu w odpowiedzi na ogłoszenie o pracę w charakterze montera w biurze Work
Express pojawiło się dwóch panów. Z początku rekruterka myślała, że to koledzy, ale
szybko okazało się, że to ojciec z synem. Obaj z kwalifikacjami, tyle że syn dopiero
zaczynał w branży. Panowie uparli się, żeby zostać na rozmowie razem. Problem w tym,
że na pytania kierowane do syna odpowiadał tata. „No przecież to robiłeś“, wspierał
kandydaturę swojego syna.{mospagebreak}Ostatecznie senior dostał inną propozycję lepszej pracy, a junior tę, po którą zgłosili
się obaj panowie. – Syn z pewnością poradziłby sobie i gdyby nie tata, zrobiłby lepsze
wrażenie jako kandydat do pracy – mówi Aneta Nowak. Innym razem do biura przyszła mama
z córką. W czasie rozmowy to córka zaczęła rekomendować mamę, która była już starszą
osobą i nie do końca przekonywała rekruterki co do tego, że nadaje się na stanowisko,
o które zabiega.

Córka zaczęła szczerze zachwalać mamę: że świetnie sobie radzi w nowych sytuacjach,
obsługuje komputer, pracuje sprawnie pod presją czasu i stresu. – Takie szczere i
otwarte polecenie jest oczywiście czynnikiem, który bardzo pozytywnie wpływa na ocenę
kandydata – mówi Aneta Nowak.
Osobnym problemem związanym z brakiem samodzielności rekrutowanych młodych ludzi jest

brak dbałości o poziom dokumentów aplikacyjnych. – Często spotykamy się z sytuacją,
że ktoś nie wie, co dokładnie jest napisane w jego własnym liście motywacyjnym, czy CV.
Pamiętam rozmowę z parą, w której chłopak przyznał się ze śmiechem: nie wiem, bo to ona
to pisała. Takie podejście do sprawy może nie dyskwalifikuje kandydata, ale z pewnością
działa na jego niekorzyść, bo podważa jego wiarygodność – mówi Aneta Nowak.

Rodzice wierzcie w dzieci, dzieci wierzcie w siebie! Rekruterki Work Express radzą:

- Wiarygodność kandydata to jeden z najważniejszych faktorów, który biorą pod uwagę
pracodawcy. Zastanów się, czy na pewno obecność członka rodziny na rozmowie rekrutacyjnej

pomoże ci w zdobyciu pracy
- “Musisz chcieć“ – motywacja, to jedna z podstawowych cech, którymi powinien kierować się
kandydat. W przeciwnym wypadku, jeśli nie zweryfikuje go rekruter, to zweryfikuje go rynek

- Decyzja o tym, czy chce wejść na rozmowę rekrutacyjną sam, czy z kimś, zawsze należy do
kandydata. Jeśli chcesz się wykazać, lepiej zostaw rodziców w poczekalni. Powiedz rodzicowi:
możesz mnie podwieźć, ale na rozmowie dam sobie radę sam

- Zabierz ze sobą mamę, która pracuje, będzie dla ciebie dobrą wizytówką
- Chwal się swoimi doświadczeniami zawodowymi, nawet jeśli było to tylko kilka miesięcy w
restauracji za granicą, można ten fakt przedstawić jako cenne doświadczenie zawodowe,

związane z pracą z klientem, polepszeniem znajomości języka obcego.

Rada dla rodziców:
- Wierzcie w swoje dzieci! Szukanie pracy, to często pierwszy moment na drodze do

samodzielności. Pozwólcie im się wykazać. Oczywiście możecie ich wspierać i doradzać im,

ale nie możecie podejmować decyzji za nich.


Dawanie wszystkiego, to nie wychowanie!
Agnieszka Szwejkowska, trener rozwoju osobistego, psychoterapeuta:
Nadopiekuńczość rodziców nie jest jakimś masowym zjawiskiem w Polsce, z pewnością

jednak taki trend jest widoczny. Wielu rodziców zbyt dużo rzeczy załatwia za swoje dzieci i

tym samym za mało je uczy. Tak zwane „wychowanie bezstresowe“, które jest dziś bardzo

modne, może wynikać z faktu, że pokolenie dzisiejszych rodziców to ludzie, którzy bardzo

dużo pracowali i teraz próbują wynagrodzić dzieciom swój brak obecności przy nich.

Dodatkowo sami byli wychowywani bardzo rygorystycznie (ich rodzice to ludzie, którzy pamiętali

jeszcze wojnę) i chcą, żeby ich dzieci miały „łatwiej“. Problem w tym, że wyłącznie zaspokajanie

potrzeb dziecka i dawanie mu wszystkiego czego chce, to nie jest wychowywanie. Rodzice,

którzy mają mało czasu dla dzieci, po prostu idą w ten sposób na łatwiznę. Kiedy rodzic nie

stawia granic i nic nie wymaga, dziecko nie umie stawiać sobie celów osobistych i ich

realizować. Takie dzieci mogą być nadpobudliwe, agresywne (np. wobec nauczycieli) mieć

problemy w szkole, a potem w pracy. Kluczem do wychowania samodzielnego człowieka jest

znalezienie złotego środka międzydawaniem nagród, a stawianiem zadań i karaniem, kiedy to

jest konieczne.

/WorkExpress

Zaloguj się Logowanie

Komentuj