Oddalenie od UE to mniej środków unijnych w przyszłości

Premier Beata Szydło i polski rząd nie zgadzają się na Europę dwóch prędkości. Prezes Kaczyński twierdzi, że Polska nie jest zainteresowana rozpadem Unii Europejskiej – co jest pozytywnym sygnałem. Wydaje się, że wydzielenie twardego jądra – w postaci strefy Euro – jest nieuniknione. Pierwszym, głębszym wyznacznikiem integracji jest wspólna waluta, a jak wiadomo Polska jej nie przyjęła. Zlikwidowano wszelkie instytucje, które pracowały nad tym. Zaprzestano też prac studialnych na ten temat w NBP oraz Ministerstwie Finansów.

– Wbrew temu co powiedziała Pani Premier, Unia dwóch prędkości może dojść do skutku sama z siebie – powiedział Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej – Znajdą się tam kraje, które nie mają wspólnej waluty. Nieformalne spotkania i ustalenia – przykładem jest ostatnie spotkanie w Wersalu – są później forsowane na posiedzeniach Rady Europejskiej, Parlamencie Europejskim czy Komisji Europejskiej. Mam obawy, że możemy znaleźć się w tej grupie krajów, które mają bardzo mały – lub w ogóle nie mają – wpływ na kierunek podążania UE. Będzie się to wiązało z przyszłym rozdziałem budżetu europejskiego, czyli ilością środków w kolejnej perspektywie finansowej pozyskanych przez Polskę. Jakiekolwiek schodzenie na margines i oddalanie się – nie mówiąc o wyjściu – od Unii jest bardzo przykre oraz budzące obawy. Powinniśmy wrócić do studiów na temat wprowadzenia euro w Polsce i podjąć kroki wyznaczające termin przyjęcia tej waluty. Jest to warunek przynależności do klubu decydującemu o wszystkim – sine qua non. Nie odbędzie się głosowanie o podział Unii na szybszą lub wolniejszą. Stanie się to na zasadzie faktów dokonanych przez spotkanie formalne i koordynowanie działań krajów tworzących „jądro” UE. Biorąc pod uwagę podstawowe dokumenty unijne – szczególnie te przyjęte w Lizbonie – ta grupa ma wystarczające możliwości prawne, aby decydować o tym co się będzie działo w Unii – ocenił Arendarski.

Zaloguj się Logowanie

Komentuj