Najbiedniejsze województwa mogą stracić nawet 200 mln euro. To reakcja MRR na prośby samorządowców o możliwość późniejszego zrealizowania projektów z programu „Rozwój Polski Wschodniej”.
Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska i jej zastępca Krzysztof Hetman nie ukrywają irytacji – pisze "Gazeta". Do ich resortu zaczynają napływać błagalne listy od samorządów i innych instytucji. Nagle odkrywają, że nie są przygotowane do rozpoczęcia planowanej inwestycji, np. budowy parku technologicznego.
Jak ocenia wiceminister Hetman, zagrożone są projekty o łącznej wartości ok. 800 mln zł. Skandal jest tym większy, że chodzi o te inwestycje planowane przez samorządy i inne instytucje (np. uczelnie), które już dwa i pół roku temu zostały z fanfarami wpisane na tzw. listę projektów kluczowych w Programie Operacyjnym "Rozwój Polski Wschodniej".
- Po pięciu miesiącach od podpisania umowy wstępnej nagle wnioskują o przedłużenie okresu przygotowań. Zdarza się, że nawet o osiem miesięcy! Dostaliśmy już kilkanaście takich próśb – mówi Hetman.
I ostrzega: – Taryfy ulgowej nie będzie. Prócz naprawdę wyjątkowych sytuacji, gdy opóźnienie wyniknęło nie z winy beneficjenta, nie przedłużymy terminu. A projekt, który się spóźni, po prostu spadnie z listy.
Resort nie chce ujawnić, które projekty są zagrożone. Szczęście w nieszczęściu, że pieniądze, które zostaną odebrane nieprzygotowanym inwestycjom, nie przepadną. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego rozdzieli je albo w drodze konkursu, albo zwiększy dotację dla tych projektów, które radzą sobie dobrze.
Konrad Miklewicz
Źródło: "Gazeta Wyborcza"/PAP/aba/
Zaloguj się Logowanie