Przez biurokratyczną pomyłkę zablokowane są miliony euro unijnych dotacji na rozwój sieci w kraju. Bo z map MSWiA wynika, że internet jest praktycznie w całej Polsce.
Pieniądze z unijnego programu, w sumie 200 mln euro, są przeznaczone na walkę z wykluczeniem cyfrowym, czyli zapóźnieniem cywilizacyjnym wynikającym z braku dostępu do nowoczesnych technologii. Dzięki nim lokalni operatorzy mieliby za co inwestować na mało opłacalnych terenach i mogliby dostarczyć mieszkańcom szybki – jak na polskie warunki – internet o prędkości 2 Mb/s. Podstawowy wymóg: inwestycje muszą obejmować miejsca, w których sieci nie ma.
Andrzej Banach, właściciel spółki Net-Komp z podlaskiego Kolna, złożył projekt – chciał pokryć siecią cały powiat, dociągając internet do 64 miejscowości i wiosek. Tymczasem z map, którymi posługuje się MSWiA przy ocenie wniosków, wynikało, że w każdej wymienionej przez Banacha miejscowości dostęp do internetu jest – czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Podobnie w Małopolsce – choć urząd marszałkowski od dawna powtarzał, że zagrożonych wykluczeniem cyfrowym jest ponad 300 tys. gospodarstw domowych, na mapie ponad 90 proc. województwa jest w zasięgu szybkiego internetu.
Tymczasem w każdym możliwym rankingu dostępu do szybkiego internetu Polska wlecze się w ogonie. MSWiA tłumaczy, że chciało zaoszczędzić. I wzięło dane z map zrobionych przez spółkę ITTI na potrzeby znacznie większych projektów – szerokopasmowych sieci regionalnych. Tam drobne nieścisłości były mniej zauważalne, w skali mikro – wyszły od razu.
Tomasz Grynkiewicz
Źródło: "Gazeta Wyborcza"/PAP/aba/
Zaloguj się Logowanie